Opisać życie, prześwietlić każdy jego uświadomiony odruch przenicowany przez twórczą osnowę naszej kruchej egzystencji. Czy nie jest to najważniejsze wyzwanie stające przez twórcą świadomym, obdarzonym niezwykłą językową intuicją. Przed nim podobne swoje próby zostawili nam w spadku Montaigne, Schopenhauer, Lichtenberg, Wittgenstein, Czuang-tse czy Jacob Burckhardt.
Canetti przez ostatnie dwanaście lat swojego życia pisał niezwykły dziennik intelektualny przeczuwając, że wymiera język poddany brutalnej eliminacji gry słownej, aforystycznej wieloznaczności, dochodzi do tego jak pisze również „katastrofa myślenia”. Stąd jego próba obrony „lingua filosofica”, „lingua metaforica”.
Nasze wyobrażenie o świecie i o naszym w nim miejscu, to wypadkowa życiowego doświadczenia, wiedzy, intuicji, świadomości, inteligencji i światopoglądu. Mając coraz mniej czasu i chęci nie umiemy korzystać z terapeutycznych właściwości tkwiących w literaturze. Canetti wciela się w demiurga niewyczerpanych związków znaczeniowych zachodzących między słowami. Pisze: „Badam siebie, czy chcę czy nie chcę, staję się badaczem wszystkich innych rzeczy”. Uczy się widzieć siebie, ale „zapisany” w różnych stylizacjach, odkrywa bogatsze konfiguracje zachodzące między bytem a językiem. Przepowiedział śmierć dyskursu i zanik wrażliwości na odbiór literatury w języku oryginału. Wgląd w siebie - kontynuuje swoją myśl - zastępują gazety „służące zapominaniu dnia poprzedniego”. „Wydawać się na pastwę gazet; unikać ich. Przypływy i odpływy niepewności”. Jednorazowość, kupione opinie, upiększanie przyszłości -„Najokropniejsze historie, raz opowiedziane, po raz drugi, wyglądają na zbyt piękne”. Stary Canetti zdaje sobie sprawę, iż słowa jako „straż przednia” naszego człowieczeństwa -rozpierzchły się w poszukiwaniu łatwego sukcesu.
Umieranie, rozpad, przemijanie w języku, to najczęstszy temat jego diariuszowych przemyśleń. Nawet jeśli jakaś własna myśl mu się spodoba, to Canetti często ucieka się do autoironii lub cytowania znanych aforystów, ale jak konkluduje: „Pozostawić ślad to za mało”.
”Zdania w jednym słowie. Zdanie nieskończone”, „Ostatnia książka, którą czyta: niewyobrażalne”…te krótkie myśli najlepiej oddają moc języka, który zmusza do włączenia się w tok myślowych elukubracji autora „Tajemnego serca zegara”. Jak wiemy stanowi go wahadło, pendel, będący jego sercem. Pełniąc rolę mechanizmu napędowego jest przy okazji czasomierzem, relacjonującym z wielką precyzją upływ nie tylko czasu, ale też przemijanie wszystkiego co wypełniało metafizycznym sensem naszą egzystencję. To właśnie dla Canettiego staje się cezurą najdotkliwszą: „Godziny się kurczą, pisze, „Każda następna jest krótsza”…i mimo, iż czujemy tą prawdę tak jak autor tej myśli, staramy się oddalić ją od siebie. Stąd „Zapisujesz ciągle to, co potwierdza twoje myśli; zapisuj lepiej, co je podważa i osłabia”. A potem przewrotnie dodaje: „Myśl wiele, Czytaj wiele. Pisz wiele. Zabieraj głos na każdy temat, ale milcząc…bowiem coraz częściej to miejsce wypełnia bełkot wszystkowiedzących komentatorów, czy nie dopieszczonych grafomanów.
Gabriel Leonard Kamiński, Portal Księgarski, 19 maj 2008
Elias Canetti, Tajemne serce zegara, przełożyła: Maria Przybylowska, seria:” Meridian”, wydawnictwo Fundacja Pogranicze, s. 164, op. twarda, ISBN 978-83-86872-89-2.
Elias Canetti- Tajemne serce zegara, Gabriel L. Kamiński, Portal Księgarski, 19 maja 2008
26 stycznia 2011 12:17
Notatki Canettiego sporządzane „na marginesie” języka, literatury, świata, to mądrościowy warsztat intelektualisty, który przeczuwa pojęcia i ontologiczną świadomość językową jako swoistą busolę wytyczającą kierunki ludzkiego rozumowania. Bo czym jest wiedza jak nie myślową spekulacją, ciągiem relacji między światem a „homo faber”.