Boża podszewka jest opowieścią o Wileńszczyźnie, o pierwszych czterdziestu latach naszego wieku w tej magiczno-mitycznej krainie, której dzisiaj już nie ma, lecz którą można wspominać, o której także snuć można wspaniałe baśniowe historie. Stworzyłam tę książkę z fascynacji i miłości do ludzi tam żyjących - napisała w notce pomieszczonej na obwolucie Teresa Lubkiewicz; i rzeczywiście: ta fascynacja, ta miłość zauważalne są w każdym niemalże zdaniu Bożej podszewki. Od pierwszych jej stronic aż po ostatnie podziwiać możemy mistrzowsko namalowany obyczajowy pejzaż tych stron: podupadłe dworki, zubożałych, schłopiałych szlachciców i ich bogatych, skołtuniałych mieszczańskich krewnych, wiejskich parobków, dziewuchy, wreszcie wszelkiej maści odmieńców: rozmaitych nawiedzonych i filozofów, znachorów i zamawiaczy bydła, ale również tych z pozoru normalnych, lecz jednak inaczej rodzonych, jak Maryśka, główna bohaterka powieści - wciąż przez to, cokolwiek by myśleli i jakkolwiek postępowali - odrzuconych, ośmieszonych i niekochanych.
Tak zatem Lubkiewicz-Urbanowicz nie tylko wskrzesza pod piórem ojczyznę dzieciństwa. W ciekawy sposób porusza też problem odrębności i wyjątkowości ludzkiej jednostki, a zatem jeden z najważniejszych, odwiecznych problemów sztuki, problem, którego rozwiązania i w tym utworze nie odnajdziemy. Wciąż rodzą się i rodzić będą ludzie widzący więcej, czujący mocniej, po swojemu, inaczej - zawsze, mimo wszelkich przeszkód, niepoprawni przez całe życie - zdaje się twierdzić Teresa Lubkiewicz - i wciąż płacić będą za to, za możliwość mieszkania we własnym świecie, cenę bycia nieudacznikami, takimi właśnie, jak mówi Maryśka, podszewkami bożymi, cenę płaczu nad niedobrym dzieciństwem, nad niewyczerpaną młodością, nad tym, że nigdy nie byli tymi pierwszymi, tymi najważniejszymi i najlepszymi.
Kończąc raz jeszcze pogratuluję tej osobliwej debiutantce znakomitej powieści i nie zawaham się wypowiedzieć stwierdzenia, że Boża podszewka jest jedną z najcenniejszych, jeśli nie najcenniejszą z prozatorskich propozycji rodzimych autorów na czytelniczym rynku w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy. Tak znakomitej, solidnej narracji, tak wspaniałego poczucia humoru, tak wielkiej intensywności przeżywania ludzi i świata, tak idealnego językowego słuchu i stale obecnej warsztatowej perfekcji z całą pewnością nie udało mi się odnaleźć u żadnego z oklaskiwanych i lansowanych przez środki przekazu tudzież przez rozmaitych guru początkujących pisarzy.
Łukasz Klesyk
Teresa Lubkiewicz-Urbanowicz, Boża podszewka, Sejny 1994, Fundacja Pogranicze.