– Wyobraźcie sobie, że jesteście z powrotem w swoim mieszkaniu. Wstajecie, jest ranek. Idziecie do kuchni zrobić sobie kawę albo herbatę. Odkręcacie wodę, żeby nalać jej do czajnika. Czy wiecie gdzie jej źródło? Pomyślcie, prześledźcie je powoli. A kawa, którą wsypujecie do kubka? Skąd przyjechała? A chleb, który pokroicie – skąd przyjechało zboże, z którego powstała mąka? Czy przejechała kilkaset czy kilkadziesiąt tysięcy kilometrów? A ptaki, które słyszycie za oknem? Przyleciały tu na chwilę czy są od zawsze? A ci, którzy byli przed wami na tej ziemi, myślicie o nich czasem?
Jeśli nie, to jest ten moment. Jacek prosi, żeby uczestnicy nie tylko myśleli o tych powiązaniach, na które na co dzień nie zwraca się uwagi, prosi nie tylko o uważność, ale i empatię. – Wsłuchajcie się w siebie. Przejdziemy rytuał Wszelkich Istot. Która przemawia przez was?
W pochodzie tych, które dla siebie wybrali towarzyszyła im cisza. Przeszły Wioskę ryby, szczur, zabity niedawno tylko dla rozrywki człowieka lew, wiatr, woda, okoń, pies. Szły obok ludzi, którzy na co dzień starają się je ujarzmić, podporządkować. Niszczyć. To, co miały im do powiedzenia wykrzyczały i wyszeptały u wrót doliny. Tam, gdzie już jutro otwarty zostanie Niewidzialny Most.
Scenografia już prawie gotowa. Most, czarny, spina dwa brzegi. Tkana kurtyna wisi wysoko. Huśtawki czekają na gości. Trudno uwierzyć, że to wszystko, co już tylko czeka by być otwarte, jeszcze kilka dni temu nie istniało. Zbudowane od podstaw, przez wiele rąk i głów, dzień po dniu ma zaraz zostać wypełnione.
Czuć w powietrzu to napięcie. Nastrój wyczekiwania. Nikt do końca nie wie, na co, ale wie, że czekać jeszcze chwilę trzeba. - Radość. Chyba to uczucie najbardziej bliskie jest temu, co mnie teraz wypełnia - mówi Małgorzata Sporek-Czyżewska. Nikt z nas do końca nie wiedział, co tu się wydarzy. Ale zaczęło się wydarzać i teraz tylko zostało nam czekanie. Ogromnie jestem ciekawa jutra.
Ale zanim przyjdzie, pieśniarki z litewskiego zespołu Ūtara śpiewały swoje sutartinė. To tradycyjne pieśni na granicy medytacji. Polifonia głosów, które się dopełniają i przenikają.
Jak grupy próbujące przed jutrzejszym Misterium. W jednym kącie – chór, w drugim ci, którzy będą opowiadać. Muzycy też ćwiczą, nieprzerwanie.
A pomiędzy nimi maszerują w ciszy uczestnicy nocnego spaceru z Jackiem.
Coraz dalej od Dworu, coraz ciemniej, ciszej. Słychać zwierzęta, ale ich nie widać. Szum wiatru, odgłosy cywilizacji gdzieś w drugim planie. I dźwięki z prób, przywitają później powracających z marszu, trochę jakby się muzycy z Jackiem na taką ścieżkę dźwiękową umówili.
Ale jeszcze nie teraz. Na razie idziemy.
Przerwa w marszu to czas na skupienie, wyostrzenie zmysłów, wsłuchiwanie się w siebie.
Idziemy i suche liście, trawa pstrykają pod stopami. Po lewej ściana lasu. I nagle ryk, trochę jak szczekanie psa, ale bardziej mechaniczne, charczące, gardłowe. Jeleń daje znak – już wystarczy, wracajcie do siebie.