Huelle napisał tak we wstępie do niedawno wydanej książki Czyżewskiego: "Linia powrotu. Zapiski z pogranicza". O książce wspominamy nieprzypadkowo - to zbiór esejów z kilkunastu lat, zamieszczonych w jednym tomie i wzbogaconych o fotografie, jakie autor robił podczas swych podróży. W książce fotografie są nieduże, w sumie nikną. Na wystawie można obejrzeć ich dużo więcej, na dodatek w powiększeniu i w bardzo ciekawej aranżacji - każde zdjęcie opatrzone jest refleksją, ręcznie napisaną wprost na ścianie.
Notatki z tego, co zakryte
- Książka "Linia powrotu" to dar, jaki otrzymałem od swojej załogi [książkę wydało Wydawnictwo Pogranicze - red.], bo sam pewnie bym się nie odważył, by zebrać eseje w jeden tom - mówi Krzysztof Czyżewski. - A nie odważyłbym się, bo wychodziłem z założenia, że ten, co praktykuje, powinien wstrzymywać się od zapisywania. Może ono bowiem odbierać energię samej pracy i refleksji. Ale i tak notowałem podczas podróży. To taki rodzaj włóczęgi notującej, odkrywanie tego, co zakryte. Od jakiegoś czasu to notowanie wzbogacone zostało o fotografie, z potrzeby dokumentacji, z konieczności zachowania chwili, która zaraz umknie.
To zdjęcia z różnych miejsc - Bośnia, Sarajewo, Kaukaz, pustka po horyzont, miasta, miasteczka, uliczki, cmentarze. Fotografie nie są dokładnie opisane, gdzie zostały zrobione, zresztą nie o to w sumie chodzi.
Napotkasz ślady
Autor wchodzi do świątyń, przygląda się kobietom w czerni zastygłym w modlitwie. Zagląda na zniszczony cmentarz, na którym pośród rozbitych nagrobków kwitnie życie - rozwieszone pranie, porzucone butelki ("człowiek potrafi oswoić nawet koniec świata"). Zatrzyma się przy grających w szachy na jakiejś ulicy, gdzie obok portretów Lenina sprzedawane są dywany. Zrobi zdjęcie Hitlera na jakimś murze oraz sowieckim pozostałościom i zapyta: "Ten plakat z sarajewskiej ulicy, to budapeszteńskie upamiętnienie terroru spod znaku strzałokrzyża i gwiazdy czerwonej przenikają do naszej postideologicznej codzienności. Jaka będzie z tego zaprawa dla nowej budowli?". Tylko z pomocą fotografii porozumie się z gromadką kobiet gdzieś w górach Tadżykistanu, które spotkał niedaleko grobu muzułmańskiego świętego. Czyżewski nie rozumiał ich, one nie rozumiały jego ("sądziłem, że miniemy się tylko obcy i wyniośli w swej osobności..."). Ale nie. Dzięki aparatowi fotograficznemu i wymianie - grze - spojrzeń ich spotkanie będzie miało olbrzymią wagę.
Czyżewski krąży po nowym dla siebie świecie, notuje, zwracając się do siebie i następnych - podróżujących - po sobie: "Napotykasz ślady. Nieczytelne i nieznane odbierają ci orientację. Świat, który zamieszkujesz i przemierzasz - ma drugie dno. Mapę podarto na różne kawałki, nie znasz przebiegu dróg ani szyfrów wstępu. Z całości ocalały okruchy. Pozostaje ci schylić się po nie i ułożyć w notesie jak kamyki na parapecie okna w nadziei, że z czasem wyłoni się z nich opowieść. Spotykasz wysłanników starej cywilizacji, ale nie wszystko rozumiesz z ich przekazu i wiele lat strawisz na odczytywaniu znaków przez nich pozostawionych...".
To mądra opowieść.
Monika Żmijewska, "Gazeta Wyborcza", 1 lutego 2009
Krzysztof Czyżewski, Linia powrotu, Pogranicze, Sejny 2008