W tekście Jarosława Mikołajewskiego przeczytać można o pierwszym kontakcie ze słowem pisanym, jakim była dla Magrisa książka przeczytana mu przez ciocię. Pisarz przyrównuje źródło historii do żywiołu, który porywa fragmenty otaczającego nas świata i przynosi je czytelnikowi w formie opowieści.
Laureat tytułu "Człowiek Pogranicza" wspomina też, jak w świat książek wprowadzał go ojciec - wciąż odwołujący się do wspólnych lektur, przerzucający się z synem cytatami - tworząc tym samym zabawę, w którą gra on z przyjaciółmi do dziś. O ludziach, którzy czytali te same książki Magris mówi, że są jego towarzyszami podróży.
Pisarz traktuje książki bardzo emocjonalnie - są dlań przedmiotami zmysłowymi a fizyczny kontakt z nimi - z papierem, drukiem - czymś ważnym. Twierdzi, że choć czytniki elektroniczne są ważnym wynalazkiem, prawdopodobnie nigdy nie będzie potrafił zamienić na nie prawdziwej książki.
Tęskni też za starymi księgarniami, w których odkrywanie książek sprzed pół wieku nie było niczym dziwnym, a znaleźć tam można było dzieła niezwykłe, o ktorych niczego się wcześniej nie wiedziało. Jednocześnie martwi się też, że czytanie zawodowe - wśród pisarzy, recenzentów i dziennikarzy - prowadzi do zaginięcia czytania bezinteresownego - twierdzi też, że mówienie o nawyku czytania w kontekście szkół jest rzeczą zgubną i nawołuje do powrotu do "anarchicznego poczucia wolności ucznia".
Cały tekst dostępny jest w papierowej wersji "Magazynu świątecznego", oraz w Internecie, w systemie Piano.