Często słyszymy, że granic nie należy przekraczać, że granice są jak ramy określające to, co dozwolone i bezpieczne. Temu zatem przede wszystkim służą - by je znać, by ich nie przekraczać, by oddzielały to, co znane i nieznane, możliwe i niemożliwe, dostępne i niedotykalne, by wyznaczały normy.
Tak rozumiana granica stwarza świat bezpieczny, a już samo jej pojęcie staje się oczywiste, porządkujące, pożądane. Tak więc granice rozdzielają terytoria - miejsca nasze i te drugie - obce. W ten sposób przekraczanie granic staje się nieraz trudną, a bywa, że niemożliwą do odparcia pokusą lub też nową normą. Przekraczamy je więc w imię wolności, poznania czy buntu. Znoszenie granic jest jednym z haseł najczęściej umieszczanych na transparentach. W tym znaczeniu przekraczanie granic to także nieodzowne i niekończące się przekraczanie tabu.
Chciałbym jednak spojrzeć na granicę z innej perspektywy - jako na doświadczenie i wartość, jako na miejsce spotkania. Granica to przecież także szew, linia spajająca, scalająca, miejsce najtrwalszego połączenia i zarazem miejsce działania najbardziej żywotnych sił. Granica - jak ją tutaj rozumiem - to miejsce, z którego najbliżej do "innego", tego co "za granicą", tego co na drugim brzegu. Z żadnego innego miejsca nie widać tak dobrze, jak właśnie z miejsca pogranicznego. Granica zatem to także swoista odwrotność tego, z czym przywykliśmy ją kojarzyć, swoiste przeciwieństwo miejsca, które dzieli. Tak rozumiana staje się tym bardziej wartością o cechach tabu, bo prowadzi do odkrycia wartości pogranicza, miejsc pogranicznych - przestrzeni ukrytych, mało rozpoznanych o ogromnym potencjale i wyjątkowych. Tak więc granice jako tabu interesują nas tu nie tyle w sensie miejsca niedotykalnego, ile niepoznanego i nierozumianego. Jest to zatem granica, która nie ogranicza, która nie jest złem koniecznym, barierą ani nawet bezpieczną linią demarkacyjną. Jest to pojęcie głęboko kulturowe, ujawniające wartości pogranicza, które z natury swej otwiera na wartość komunikowania międzykulturowego. O tym ostatnim Jerzy Nikitorowicz pisał, że "jest przekraczaniem granic własnej kultury, wychodzeniem na pogranicza, styki kulturowe po to, aby stawać się bogatszym wewnętrznie"[1].
Naszym zadaniem nie jest oczywiście wyczerpanie rozważeń o tabu, jakim okazuje się nierozpoznana wartość pogranicza oraz o granicy jako miejscu spotkania. Pragnę jedynie zasygnalizować ten problem rozpatrując go w pewnej egzemplifikacji. Jest nią przypadek życia i twórczości kompozytora Arvo Pärta, człowieka ukształtowanego przez pogranicze[2].
Tytuł "Człowieka Pogranicza" przyznawany jest raz na dwa lata. W 1999 r. otrzymał go Jerzy Ficowski, w 2001 Tomas Venclova, a w 2003 Arvo Pärt. Godność ta nie wiąże się z żadnymi nagrodami czy jakimkolwiek materialnym przywilejem. Przyznaje ją Fundacja "Pogranicze" oraz Ośrodek "Pogranicze - sztuk, kultur, narodów". Instytucje te oddane są idei twórczego oraz pokojowego współistnienia ludzi różnych wyznań i narodowości, ludzi pogranicza. Praktykowanie tej idei oraz uosabianie jej najżywotniejszych cech nagradzane jest w osobach wybitnych "Ludzi Pogranicza", tych których życie i dzieło stanowić mogą twórczą inspirację dla najistotniejszych wartości związanych z życiem na pograniczu. Przyznając tytuł "Człowieka Pogranicza" inicjatorzy pomysłu zobowiązują się do popularyzacji dorobku laureata. Krzysztof Czyżewski w szkicu "Człowiek Pogranicza - Arvo Pärt" pisał: "poprzez bogatą i różnorodną prezentację drogi duchowej twórcy oraz wyzwań, jakie stawia ona współczesnemu światu, staramy się upowszechnić etos pogranicza, któremu świadectwo daje dzieło i postawa życiowa tych, których życie dokonuje się w spotkaniu z Innym"[3].
Hesychia
Bez wątpienia "Człowiek Pogranicza" to ten, którego życie dokonuje się w spotkaniu z Innym. Spotkanie jako kategoria filozoficzna jest doświadczeniem, które owocuje trwałym, dobrym śladem[4]. Z istoty swej jest twórcze i pozwala człowiekowi na nowo odkryć świat, lepiej go poznać i tym samym bardziej jeszcze wejść w głąb samego siebie. Podkreślmy za Martinem Buberem, że właściwie "każde prawdziwe doświadczenie życiowe jest spotkaniem"[5]. A pogranicze niejako ze swej natury staje się miejscem spotkań i naturalnym środowiskiem dla istnienia pewnej szczególnej wrażliwości. Pogranicze nie jest - wbrew licznym przykładom - skazane wyłącznie na konfrontacje, na starcie. Pogranicze to nie świat murów i zasieków, choć tak często są one stawiane. Wówczas, co oczywiste, zamykana jest też droga dla spotkań. Jednak ogień nie musi trawić pogranicza, a iskry, które są efektem tarć, zderzeń mogą i powinny stawać się ożywczym zjawiskiem wspierającym wartości konstytutywne dla życia ludzi pogranicza. Mogą one zresztą rozpalać inny ogień, ten, w którego blasku i cieple ujawni się jeszcze bardziej bogactwo życia na pograniczu. Pogranicze bowiem staje się naturalnym środowiskiem dla ożywiania wartości nieobecnych lub zapomnianych gdzie indziej. Tutaj stwarzane są więzy między przychodzącymi z daleka, tutaj, czyli w miejscu, w którym człowiek staje w permanentnej perspektywie spotkania z Innym, pojawia się nieustające wyzwanie. Zbliżenie ma szczególny wymiar i wydaje rzadkie, gdzie indziej nie występujące owoce. Dlatego to właśnie tu, na ziemi pogranicza dzieją się rzeczy jedyne, wyjątkowe. Bo pogranicze to oczywiście nie tylko pojęcie geograficzne, ale przede wszystkim kulturowe. "Człowiek pogranicza - pisał Jerzy Nikitorowicz - ma największe możliwości: tylko pogranicze daje szansę zrozumienia innych, ich poglądów, racji, zachowań, akceptacji, szacunku dla inności. Tylko pogranicze nie dopuszcza do odrzucenia innych czy narzucenia innym własnych poglądów, schematów (...) ustawiczny ruch na stykach, krawędziach nie dopuszcza do dogmatycznych ograniczeń"[6].
Pogranicze to także dar, dar widzenia wyraźniej tego, co po drugiej stronie. Granicę można rozumieć jako miejsce, które oddziela, ale można też rozumieć ją jako wartość, która łączy. To przecież znad granicy najwyraźniej widać drugi brzeg, a z miejsc, w których przebiega granica, najbliżej do tych, którzy są po tamtej stornie. Znajdujący się po obu jej stronach mają naturalny przywilej bycia blisko i widzenia z bliska. Stojąc nad brzegiem rzeki nietrudno też zauważyć, że po obu jej brzegach rośliny rosną te same, a stąd płynie oczywista nauka dla człowieka.
Arvo Pärt urodził się w estońskiej rodzinie o luterańskich tradycjach. Jego żona Nora pochodzi z rodziny rosyjskich Żydów. Oboje przystąpili do Cerkwi prawosławnej. W niej też ochrzczono ich dzieci. Oto owocujące doświadczenie pogranicza. Muzykę Arvo Pärta przenika jego osobiste doświadczenie spotkania. Ono tę muzykę rodzi. Z niego płynie jej jedyność, bogactwo, unikalność i niepowtarzalność. Są one owocem spotkania. W muzyce tej spotyka się łaciński Zachód i grecki Wschód. Wydarzenie, jakim jest sztuka Arvo Pärta, może się dokonywać jedynie - powtórzmy raz jeszcze - poprzez życie upływające na nieustannym spotkaniu z Innym, życie na pograniczu.
Muzyka Arvo Pärta jest szczególnie wrażliwa na słowo, "pisze ją język". Jest to język Wschodu i Zachodu: rosyjski, estoński czy niemiecki (ten ostatni z kraju, w którym na początku lat osiemdziesiątych zamieszkał). Teksty jego utworów śpiewane są po łacinie, niemiecku, starocerkiewnosłowiańsku, angielsku. W tej twórczości odbija się jak w tafli przejrzystego jeziora prawda o Człowieku Pogranicza nieustannie mobilizowanym do przyjmowania Innego, a wraz z nim Nowego.
Początkowo zafascynowany schönbergowską dodekafonią i atonalnością Arvo Pärt w połowie lat siedemdziesiątych przechodzi metamorfozę. Gdzieś między utworami "Für Alina" (1976) i "Cantus in Memory of Benjamin Britten" (1977) dokonują się jego ponowne artystyczne narodziny. Od tej pory jego "estetyka pozostawać będzie w ścisłym związku z jej wymiarem metafizycznym i religijnym"[7]. Zaczął zgłębiać tajniki dźwięków łacińskiego średniowiecza, ale jednocześnie wschodniego prawosławia. Bliski stał mu się zwłaszcza hesychazm - praktyka medytacyjno-ascetyczna znana w praktyce duchowej mnichów w klasztorach na Górze Atos (hesychia - uciszenie). Owocem jego poszukiwań artystycznych jest więc także powrót do ciszy. Pisał Krzysztof Czyżewski, że całą uwagę Artysta jako kompozytor skierował "na poszukiwanie jedności dla pięknie brzmiących pojedynczych tonów". Jego muzyka opiera się "na elementach najprostszych: trójdźwięku i gamie (...). Nowy głos Arvo Pärta to ułożone w triadę oraz pięknie, z pokorą zagrane i wyśpiewane dźwięki, które są jak dzwony". W ten sposób artysta stał się autorem własnego stylu komponowania, który określany jest od łacińskiego nazwania dzwonków słowem - tintinnabuli"[8].
To muzyka najczystsza i najszlachetniejsza, piękna i delikatna, pełna skupienia, ciszy, muzyka zredukowana o wszystko, co zbędne[9]. Raz jeszcze oddajmy głos Krzysztofowi Czyżewskiemu, który pisze o Artyście:
Jego wtajemniczenie w trójdźwięk jest fascynującym przykładem zgłębiania i praktykowania etosu pogranicza w życiu i sztuce. Praca nad pięknem i odrębnością tego co poszczególne, a zarazem nad spięciem tego we współbrzmieniach z innym, sąsiednim, drugim i trzecim, pod wspólną harmonijną kopułą całości, jest pracą stanowiącą istotne wezwanie dla nas, ludzi żyjących w świecie różnic, którym tak bardzo potrzebne jest spajające ogniwo[10].
Swój szkic o kompozytorze Krzysztof Czyżewski pointuje słowami:
Arvo Pärt swoim dziełem zaświadcza, że poszukiwanie jedności dokonuje się na drodze pokory i poszanowania tego, co pojedyncze. Zamiast zacierać, wyodrębnia. Ale nie pozostaje przy jednym i swoim. Spotyka orient i occident. Szuka innego dla całości. I dokonuje tego na ścieżce pracy duchowej, odrodzenia muzyki religijnej, przekonany, że tylko w tym wymiarze pojęcia takie, jak tolerancja, spotkanie kultur czy jednoczenie różnic odnajdują współcześnie swój autentyczny sens[11]. W tej swojej postawie doskonale wypełnia i jednocześnie wzbogaca o nowe treści nasze rozumienie tego, kim jest dzisiaj Człowiek Pogranicza.[12]
W prostocie partytury Arvo Pärta kryją się zagadki i tajemnice. Oto gdy przychodzi zagrać, zaśpiewać te najprostsze nuty, pojawiają się niebotyczne trudności, spiętrzają nieoczekiwane problemy. Owa prostota ujawnia ogrom zamkniętego w niej piękna i nikłość sił, by je wydobyć. Trzeba najwyższej próby kunsztu i skupienia, ogromu pracy. Każda prawdziwa wielkość prędzej czy później uczy pokory - daru pogranicza. Cnoty pięknej i nadzwyczaj potrzebnej współczesnemu człowiekowi - nie tylko temu, który żyje na pograniczu i nie tylko artyście.
Przypisy:
[1] J. Nikitorowcz, Pogranicze. Tożsamość. Edukacja międzykulturowa, Białystok 2001, s. 8.
[2] Arvo Pärt urodził się 11 września 1935 r. W roku 2005 obchodził 70. rocznicę urodzin. Z tej okazji ukazała się płyta Arvo Pärt. A Tribute w wykonaniu Estonian Philharmonic Chamber Choir, Theatre of Voices i The Pro Arte Singers, pod dyrekcją Paula Hilliera. To renomowani wykonawcy muzyki Arvo Pärta i najczęściej chyba kojarzeni jego twórczością.
[3] K. Czyżewski,, Człowiek Pogranicza - Arvo Part, w: Pogranicze. Arvo Part, Sejny 2003, bez paginacji.
[4] Por. K. Bukowski, Zarys filozofii spotkania, Kraków 1986.
[5] D. Pezzini, Jakub i Anioł. Tajemnica wzajemnych relacji, Kielce 2004, s. 5. Por. też Śląsk - miejsce spotkania, pod red. J. Kurka i K. Maliszewskiego, Wstęp, s. 7-8. Por. też E. Domańska, Mikrohistorie. Spotkania w międzyświatach, Poznań 2005, s. 144-154.
[6] J. Nikitorowicz, Pogranicze..., s. 17. Dojrzewanie do tych prawd bywa długotrwałe, trudne, ale też owocne. Por. J. Widacki, Polskie? Litewskie? Wspólne?, w: Kultura Litwy i Polski w dziejach. Tożsamość i współistnienie, pod red. J. Wyrozumskiego, s. 193-197, Kraków 2000.
[7] K. Czyżewski, Człowiek Pogranicza - Arvo Pärt... O tym istotnym doświadczeniu szczególnego otwarcia na duchowe wartości w środkowo i wschodnioeuropejskich krajach ujarzmionych przez XX wieczne totalitaryzmy por. G. Weigel, Katedra i sześcian. Europa, Stany Zjednoczone i polityka bez Boga, Warszawa 2005, s. 37-42.
[8] Ibidem; Por też A. Kähler, O promieniowaniu w ciszy. Twórczość Arvo Pärta widziana z perspektywy muzyka, w: Pogranicze. Arvo Pärt...; A. Jarzębska, Spór o piękno muzyki. Wprowadzenie do kultury muzycznej XX wieku, Wrocław 2004, s. 291-292.
[9] Arvo Pärta włącza się do nurtu tzw. minimalistów, pośród których najczęściej wymieniani się Amerykanie Philip Glass, Steve Reich, Terry Riley, Johna Adamsa, a także kompozytorzy europejscy m.in. Louis Andriessen czy Michael Nyman. Por. A. Jarzębska, Spór o piękno..., s. 277.
[10] K. Czyżewski, Człowiek Pogranicza - Arvo Pärt...
[11] Zwrócenie uwagi na ideę harmonii i piękna wywodzącego się z koncepcji pitagorejsko-platońskiej, a także judeochrześcijańskie korzenie w muzyce jest charakterystyczne dla twórczości działających u schyłku XX wieku kompozytorów środkowoeuropejskich, zwłaszcza w Polsce (Witold Lutosławski, Andrzej Panufnik, Roman Palester, Krzysztof Penderecki, Wojciech Kilar, Henryk Mikołaj Górecki, Marek Stachowski, Krzysztof Meyer, Juliusz Łuciuk itd.). Wpisuje się w tę artystyczną kreację także twórczość Arvo Pärta. Jest ona w dużym stopniu owocem doświadczeń związanych z XX wieczną historią zniewolenia, którego doświadczyły kraje środkowo i wschodnioeuropejskie. Por. A. Jarzębska, Spór o piękno..., s. 278-279.
[12] K. Czyżewski,, Człowiek Pogranicza - Arvo Pärt...