Jest w tym coś niezwykłego, że w małych Sejnach możemy spojrzeć na Nowy Jork niemalże z lotu ptaka, a przynajmniej w pełni mierząc się z rozbuchanym żywiołem tego mrowiska-giganta. Oczywista w tym zasługa mocy wyobraźni Andrzeja Strumiłły, jego – przywodzących na myśl gesty tytanów – zmagań z formą i żywiołem. Wszedł w Manhattan jak w dżunglę wysokopienną i nieustraszenie starał się jej sprostać. Raz jest mrówką pod stopami giganta, raz olbrzymem, który jednym kopnięciem mógłby roztrzaskać pionowo ustawione klocki. Raz spogląda na wielkość metropolii z całym jej splendorem, z rozpierającymi ją dumą i władczością, a już za chwilę spojrzenie biegnie przez pryzmat nekropolii na Quinsie, ukazując znikomość i kruchość dzieła człowieka.
Andrzej Strumiłło, City. WTC. Detal malarstwo - rysunek - fotografia
17 grudnia 2010 14:45
rok wyd. 2001,