Spektakl "Róża" i Tabor do Cyganów
Dzieci sejneńskie uczestniczące w zajęciach organizowanych przez Ośrodek "Pogranicze", po cyklu opowieści o różnych mniejszościach narodowych i wyznaniowych zamieszkujących Polskę, otrzymały zadanie napisania scenariusza spektaklu, którego tematyka byłaby związana z kulturą wybranej mniejszości. Prawie wszystkie dzieci wybrały temat cygański. Potem była "Mała podróż na Wschód" – wędrówka z koniem i wozami po Sejneńszczyźnie, spotkania z ludźmi oraz praca artystyczna. To była jedna ze ścieżek prowadzących do powstania spektaklu "Róża". Bohaterem sztuki jest młody Cygan, wędrujący po białoruskich, polskich, litewskich i żydowskich wioskach w poszukiwaniu ukochanej, którą porwała wiedźma.
Praca nad spektaklem była długa. Dzieci poznawały kulturę Cyganów, ich obrzędy. Tańca uczyła ich Tamara Demeter, słynna cygańska artystka, która przyjechała na warsztaty taneczne z Moskwy, a pieśni – Stanisław Stankiewicz, Cygan z Polski.
Premiera spektaklu miała miejsce 12 grudnia 1992 roku w Białej Synagodze w Sejnach. Reżyserowała go Bożena Szroeder, ona też była autorką scenariusza i zaprojektowała kostiumy. Autorem scenografii i opracowania muzycznego był Wojciech Szroeder. Zespół aktorski stanowili: Monika Abramczuk, Kinga Bagan, Tomasz Czeszkiewicz, Weronika Czyżewska, Marta Jurkiewicz, Sebastian Karłow, Małgorzata Lewandowska, Agnieszka Szyłak, Elżbieta Witkowska. Aktorom towarzyszyła kapela w składzie: Wojciech Szroeder, Paweł Szroeder i Józef Stankiewicz. W spektaklu wykorzystano ludowe pieśni polskie, cygańskie, rosyjskie i łemkowskie.
Potem Muzeum Etnograficzne w Tarnowie zaprosiło dziecięcą grupę teatralną. Młodzi aktorzy przebywali w Tarnowie i okolicach od 23 do 30 stycznia 1993 r. Kilka razy wystawiali "Różę". Niezwykła była premiera w cygańskiej osadzie w Maszkowicach. Tak opowiada o niej Bożena Szroeder:
"Po premierze trochę jeździliśmy z „Różą". W Tarnowie zrobiłam coś niebezpiecznego, co przerodziło się w przygodę. Nakazałam kierowcy, żeby nas zawiózł do Cyganów, do Maszkowic. Nikt tam na nas nie czekał, lecz po chwili na ośnieżonej drodze pojawił się tłum. Kobiety po jednej stronie, mężczyźni po drugiej. Mówię: chcemy wam zagrać spektakl. Co to spektakl? Taki teatr. Uprzątnęli pustą chałupinę. Był mróz, jakaś Cyganka przyniosła ogień na patelni. W chałupie cała wioska – 120 osób i nas dwadzieścioro. Nie wiedzieliśmy, kto tu aktor, a kto widz. Kiedy dziewczynkom chustka spadała na ziemię, kobiety podnosiły ją. Nacierały dzieciom ręce, śpiewały z nimi. To było dobre spotkanie. Obiecaliśmy, że wrócimy. I cztery lata z rzędu, w wakacje, jeździliśmy tam od wsi do wsi. Nasze dzieci i dzieci cygańskie miały wspólne zajęcia plastyczne, muzyczne, grały w łapki, przyglądały się sobie. Ale to zdrowa ciekawość. Wcześniej nikt do górskich Cyganów nie zaglądał. Jeżeli – to ze wścibstwa, a potem uciekał ze strachu. My zostaliśmy i wzajemnie uczyliśmy się od siebie".