"Kroniki Sejneńskie" to kontynuacja rozpoczętych z dziećmi warsztatów artystycznych i edukacyjnych poświęconych poznawaniu miejsca, z którego się wywodzą. W maju 1999 roku odbyło się kilkudniowe spotkanie twórcze dzieci różnych narodowości, kultur i tradycji, podczas którego budowały one symboliczną makietę Sejn. Kontynuacja projektu polegała na przygotowaniu widowiska pt.: "Zaduszki Sejneńskie", które było rodzajem obrzędu wspominania miasta.
Za scenariusz posłużyły opowieści ludzi starszych o dawnych Sejnach, które zamieszkiwali Polacy, Litwini, Żydzi, Niemcy, Rosjanie staroobrzędowcy. Wspomnienia objęły takie miejsca w Sejnach, jak: Sukiennice, synagoga, kościół protestancki, bazylika, zajazdy, karczmy, cukiernie oraz najważniejsze wydarzenia: uroczystości kościelne i państwowe, jarmarki i wydarzenia z życia codziennego mieszkańców Sejn. Scenografię spektaklu stanowiła ceramiczna makieta. Odbywały się też warsztaty pieśni pogranicza - dzieci poznawały pieśni żydowskie, polskie, litewskie i staroobrzędowców. Pieśni te były wykonywane w czasie spektaklu.
Zwieńczeniem prac było uroczyste spotkanie z udziałem najstarszych mieszkańców Sejn, rodziców, nauczycieli, w którego trakcie miała miejsce premiera "Zaduszek Sejneńskich".
Artykuły prasowe:
Zbigniew Sawicki, Zaduszki Sejneńskie, "Przegląd Sejneński" nr 11/1999
Zaduszki Sejneńskie
"Latarnik gasi światło! U kuśnierza zamknąć okno... u szewca gasić lampę... latarnik gasi światło" – niczym przed laty zabrzmiał znowu głos miejskiego latarnika. Ożyło echo dawno minionych wydarzeń, przebrzmiałych ludzkich rozmów, pieśni i modlitw, ówczesnych codziennych historii i powróciły na chwil kilka podczas zaduszkowego spotkania. Młodzi aktorzy z Ośrodka "Pogranicze – sztuk, kultur, narodów" zaprosili na nie 29 października tych wszystkich, którym nieobojętne są "Kroniki Sejneńskie"
– Miarą wartości jest prawda i jest to niewątpliwie jakaś prawda, na którą te dzieci się zdobyły – powiedział mi po spektaklu w rozmowie prof. Andrzej Strumiłło.
Kiedy zastanawiałem się, czy tymi wspomnieniami młodzi ludzie oddali szacunek i pewien hołd mieszkającym niegdyś w Sejnach społecznościom, prof. Strumiłło dodał:
– Sądzę, że oni zrealizowali siebie, swoją potrzebę zaistnienia, wpisania się w tak poszerzony świat, i chociaż żyją od niedawna, to już mieli możliwość uczestniczenia w historii. Myślę, że przeżyli ją na swój sposób. Poza tym, była to dla nich też i lekcja sztuki, lekcja artystyczna, emocjonalna. Sądzę, że w ich życiu zrodzi to jakieś refleksje, wpłynie na ich postępowanie, ułatwi porozumienie z ludźmi. Zresztą programy "Pogranicza" są z reguły programami skierowanymi na budowę tolerancji, zrozumienia i porozumienia.
Ale oto po nocy budzi się dzień, ulatują w niebo i mieszają się ze sobą wielojęzyczne modlitwy, a jedna drugiej nie wadzi, tak jak nie wadzą sobie ich wyznawcy, czy to prawosławny czy katolik, Żyd, Rosjanin, Polak czy Litwin. Spieszą mieszkańcy miasta, a każdy ma swoje zajęcie, każdy swoje sprawy i problemy. A to ukołysać płaczące dziecko trzeba, a to wyskoczyć do jatki po rąbankę, a to Rachelę zawołać...
– Rachela! Rachela była córką sejneńskiego krawca. Potrafiła zauroczyć wszystkich. Codziennie rano wychodziła do miasta po zakupy. Ludzie stawali i patrzyli. Ona miała takie piękne, długie, czarne włosy... Zakochał się w niej Żyd, szalony Szmerko. Mieszkał w maleńkim domku na skraju miasta, ale nie cieszył się szacunkiem, bo kiedy tylko pojawiał się na rynku, zaraz mu wszyscy dokuczali, krzyczeli, przezywali, wyzywali. Rachela wstydziła się tej miłości. Miała Szmerka za nic, a zresztą i tak była zaręczona z synem bogatego kupca. Jednak tuż przed ślubem zmarła na suchoty. Jakaż to była rozpacz...
– Oj, a co to się działo, jak przyjeżdżali Cyganie. Nagle krzyk – zamykać okna, zabierać dzieci! Pozamykali okna, pozamykali drzwi, pozabierali dzieci z ulicy, a Cyganie przeszli przez miasto i pod ratusz. (...) Do rzeki szli po wodę. Najpierw Cyganki zamiatały całą ziemię swoimi długimi, pięknymi spódnicami. Najlepiej, jak garnki sprzedawały. Oj, nikt nie umiał się z nimi targować... A rano już nikogo nie było. Odjechali Cyganie!...
Na zawsze już odjechały i nie powrócą kolorowe tabory z tamtych dni i tylko w zaduszkowe święto słychać czasem, jak z szumem starych drzew plącze się mowa cygańska, dźwięczą rzewnie cygańskie pieśni i muzyka.
– Kiedy zobaczyłem taką prostotę i autentyczne przeżywanie tych dzieci i tej młodzieży, to zrobiło mi się bardzo swojsko – przyznał Leszek Mądzik, który swoją obecnością zaszczycił zaduszkowe spotkanie. – Ta szczerość to nie było kreowanie, lecz przeżywanie. Jestem nieufny wobec wywoływanej u dzieci sztucznej kreacji, ale tutaj zrodziło się coś takiego bardzo prostego i rzetelnego. Jestem poruszony emocjonalnie i mam bardzo miłe odczucia i impresje z tego spektaklu – oświadczył jeden z największych autorytetów teatralnych.
– Wszystko u nich było inne. Już od piątku po południu zamykali sklepy i nie handlowali, bo religia im na to nie pozwalała.
Tak wspominali o Żydach młodzi aktorzy w treściach „Kronik Sejneńskich" oddanych etiudami i obrazami teatralnymi.
– Potem szli do bożnicy, ale tylko sami mężczyźni, bo niewiasty miały inne miejsce. One tylko jeden, jedyny raz w roku wchodziły do bożnicy. Grzechy wtedy odpuszczali, tak pięknie tańczyli...
– Jest to kontynuacja programu "Nasze stare, dobre Sejny" – zdradziła tajemnicę sprawczyni Zaduszkowego Spotkania, Bożena Szroeder. – Wykorzystaliśmy spisane przez młodzież kroniki, porcelanową makietę Sejn i oczywiście wizerunki sejneńskich aniołów, które, jak już kiedyś podkreślałam i o czym była mowa w przedstawieniu, otoczyły opieką to miasto. Należało zatem trochę te anioły ożywić, pozwolić tym aniołom przemówić, aby opowiedziały historie z życia tego miasteczka, a nie tylko ze swojego życia. Kroniki Sejneńskie to nic innego jak opowieści i relacje ludzi starszych, do których dotarliśmy podczas swoich wypraw, realizując program.
Warto te historie pprzeczytać, bo są naprawdę ciekawe. Będzie to wkrótce tym bardziej możliwe, ponieważ, jak obiecała Bożena Szroeder, Ośrodek przymierza się do ich wydania.
– Latarnik budzi miasto!
Powoli zapełnia się mieszkańcami i przyjezdnymi rynek, narasta i potęguje się szum głosów i nawoływań, miesza się różnojęzyczna mowa. To wszystko, tak bardzo ważne kiedyś jak i dziś, wędrując miastem niesione na skrzydłach wiatru, odlatuje wraz z nim w zapomnienie. Panta rhei – Czas nie wraca, ludzie ocaleją w pamięci.
Zbigniew Sawicki
"Przegląd Sejneński" nr 11/1999