Pawilon Miłosza na Placu Szzczepańskim przez wszytskie dni festiwalu odwiedzali przechodnie i czytelnicy. Wszystko za sprawą gości , którzy podpisywali książki i almanachy (potężny zbiór tekstów – wywiadów, szkiców, esejów, wspomnień gości 2. Festiwalu Miłosza – wspaniała pamiątka!). Ostetniego dnia w Pawilonie Miłosz, miała miejsce rozmowa z Zadie Smith - wyjątkowa okazja zetknięcia się z jedną z najbardziej znanych osobistości brytyjskiego świata literackiego. Zadie Smith, obok poety Bei Dao z Chin, była gwiazdą ostatniego dnia festiwalu.
Na Uniwersytecie Jagiellońskim dyskutowano – O zgiełku wielu religii – zaczerpnięto, co wyjaśniał prowadzący dyskusję profesor Krzysztof Michalski, z dzieła Czesława Miłosza Widzenia nad zatoką San Francisco. Michalski zauważył, że w ostatnim czasie, mniej więcej od połowy XX wieku, mamy do czynienia z narastającą gorączką, która polega na „upadku form religii, z którymi mamy do czynienia”. Zważywszy na fakt, że „potrzeby religii nie da się wyrugować z ludzkiej natury” (Miłosz), stanowi to dla nas cywilizacyjne wyzwanie. Podkreślił, że charakterystyczną cechą religii nowoczesnej jest różnorodność, przy czym problem ten w mniejszym stopniu dotyczy Polski. Tutaj panuje przecież jedna religia, a ewentualna dyskusja – rozpoczęta zresztą nie dawno – domyka się w alternatywie: religijny/niereligijny. Inaczej już jest jednak w wielu krajach europejskich, gdzie religijność staje się sprawą wyboru – jednej religii spośród wielu.
Inspirowane Miłoszem rozważania podczas tej debaty przypominały nieco dyskusje, jakie co roku w Krakowie odbywają się w okolicach kwietnia i maja z okazji Dni Tischnerowskich. Tomaš Halik, czeski socjolog i teolog, autor wielu książek i rozpraw o wątpliwościach w wierze, wygłosił przemówienie, w którym zauważył, że autor Widzeń nad zatoką San Francisco poruszał się w różnych światach i „w żadnym z tych światów nie czuł się dobrze”. Halik indywidualizm Miłosza odniósł do współczesnej sytuacji ludzi stojących przed wyborem. Zwrócił przy tym uwagę, że współczesność prowokuje ludzi do eksperymentowania. Nic jednak za tym nie idzie, bo ci eksperymentujący „odczuwają pustkę egzystencjalną”. Na szczęście – przekonywał dalej Halik – „są tacy, którzy szukają znaczenia i sensu”.
Interesujący wkład w dyskusję wniosła profesor Nilüfer Göle, turecka socjolożka, autorka prac o sytuacji kobiet w islamie. – Staramy się dowiedzieć, jak zmienić pojęcie religijności we współczesnym świecie, ale pojawić się też musi inny wątek. Granice między sekularyzacją a religijnością nie są przecież jasno wyznaczone. Badaczka zwróciła uwagę, że sekularyzacja i religijność w teorii i jako idea to jedno, a praktyka – to co innego. Jako przykład podała emigrujących muzułmanów, których religijność po zmianie miejsca zamieszkania również się zmienia. Jej zdaniem ważną jakością nowoczesnej religijności europejskiej jest refleksyjność. – Kiedy stajemy się muzułmaninem w Europie, zaczynamy się zastanawiać, co to tak naprawdę znaczy.
W opinii Göle, podobnie jak i z perspektywy uczestniczącego we wczorajszej debacie Johna Graya, filozofa, politologa i publicysty z Oksfordu, po 1968 roku ważne jest wzajemne przyglądanie się i uczenie. Gray sekularyzację i przemiany współczesnych form religijności osadził w historii nieco głębiej, sięgając do czasów francuskiego pozytywizmu. Przy okazji Gray przypominał, że o ile w Stanach Zjednoczonych nie jest raczej możliwe, by agnostyk został prezydentem, to w Wielkiej Brytanii jeszcze niedawno doradzano Tony’emu Blairowi, by nie mówił o swojej religijności. – Zgiełk trzeba na pewno pogodzić z dawnymi ideami tolerancji – przekonywał na koniec swojego przemówienia Gray.
Po debatach, podpisywaniu książek i almanachów oraz spotkaniach autorskich wieczorem – tuż przed wielkim finałem muzycznym w Filharmonii Krakowskiej z Agą Zaryan – odbył się w Synagodze Tempel czwarty wieczór poezji: Wielkie Księstwo Poezji. – Z tego wieczoru najbardziej szczęśliwy byłby Czesław Miłosz – mówił na wstępie Jerzy Illg. A prowadzący spotkanie, Krzysztof Czyżewski, dodawał: - Tak jak Adam Zagajewski pisał w końcówce swojego znanego wiersza, że „Lwów jest wszędzie”, tak ja chciałbym, żeby wszędzie było Wielkie Księstwo Poezji.
Obywatelami poetyckiej krainy stali się przede wszystkim czytający swoje wiersze poeci. Tomas Venclova, biorący już wcześniej udział w wieczorze wspomnień, litewski poeta, został określony mianem „spadkobiercy dziedzictwa Wilna”, a o jakości tego spadku dowodziły czytane przez niego wiersze. Oleg Czuchoncew, poeta rosyjski, to piewca marginesów i peryferii, który w Krakowie, jak powiedział Czyżewski, z pięknego i odnowionego centrum „szybko zawędrował na uliczki obdartych kamienic i normalnych ludzi”. Adama Zagajewskiego w Krakowie przedstawiać nie trzeba. Mimo tego jednak za każdym razem jego poezja – wczoraj m.in. Lekcja fortepianu i Niemożliwy – budzi tutaj emocje. Swoje wiersze czytał też Oleh Łyszeha, legenda ukraińskiej poezji.
Andriej Chadanowicz, białoruski poeta młodego pokolenia, prezes tamtejszego PEN-Clubu, wystąpił na koniec. Białoruska poezja – w przeciwieństwie do białoruskiej demokracji – cieszy się wolnością słowa. I to na wiele sposobów. Dowodem choćby Białoruski mężczyzna. Najpierw w doskonałym przekładzie Adama Pomorskiego, a potem wyśpiewana (a raczej rapowana) przez białoruskiego poetę.
Słysząc Chadanowicza, Czesław Miłosz byłby nie tylko szczęśliwy. Zaśmiałby się też zapewne tym swoim charakterystycznym tubalnym śmiechem.(WAŚ/KF)